poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 3

Leżeli nadzy i objęci tak blisko, że Lauren czuła oddech Leo na swoim karku. Nie wiedziała ile już tak leża. Może kilka godzin, a może tylko pół godziny. 
To było naprawdę niesamowite.Ciągle myślała co stało się przed chwilą. Nie chciała się poruszyć, żeby stracić poczucie Lea przy sobie. Jednak obróciła się przodem do niego. Jej oczy znalazły się na równi z jego oczami. Chłopak uśmiechnął się do niej.
- Jesteś szczęśliwa?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odparła Lauren i na potwierdzenie słów pokiwała głową.
Leo spojrzał na zegarek. Było już południe i chłopak wiedział, że musi jak najszybciej zjawić się w biurze u swojego ojca. Kiedy tylko poruszył się zrzucając z siebie rękę dziewczyny ta od razu zerwała się z łóżka. Było pewne, że nie chciała by Leo ją zostawił. Jednak on wiedział, że musi iść.
- Wrócę dzisiaj. Mam nadzieję, że nigdzie się nie wybierasz? - Spytał i złożył soczysty pocałunek na jej ustach.
- Nie wybieram się nigdzie, ale .... muszę z kimś się spotkać.
- Nie zamierzam mieszać się w twoje plany, kochanie, będę czekał na telefon jak zawsze - mówiąc to wziął swoje ubranie i zniknął za drzwiami.
Lauren podeszła do okna i by popatrzeć jak jej ukochany wsiada do sportowego lamborghini murcielago. Odwrócił się jeszcze by posłać jej całusa i wsiadł za kierownicę. Aktorka jeszcze przez moment patrzyła w miejsce, z którego przed sekundą ruszył samochód. Po chwili rozmyślań wróciła do pokoju.
Musiała się ubrać i zadzwonić do Alici, przyjaciółki swojej siostry. Alicia już od dnia imprezy urodzinowej chciała się z nią spotkać. Lauren nieszczególnie podobał się ten pomysł. Nie chciała jednak robić sobie wroga z  Alicii. Wiedziała, że jej ojciec jest producentem wielu filmów z jej udziałem.
Podeszła do stolika i wzięła swój iPhone. Znalazła Alicie w kontaktach i zdecydowała się do niej zadzwonić. Dopiero po kilku sygnałach usłyszała głos dziewczyny:
- Halo?
- Alicia? To ja Lauren. Chciałaś się ze mną spotkać. Co powiesz na  dzisiejsze popołudnie w L’Atelier de Joel Robuchon?
- Mi pasuje. O 3? Wysłać kogoś po ciebie, czy przyjedziesz?
- Przyjadę sama. Do zobaczenia - i Lauren się rozłączyła.
Nie czuła się gotowa na to spotkanie. W ogóle wolała dzisiaj nie wychodzić z domu. Pogoda była naprawdę piękna. Świeciło słońce i nie było na niebie ani jednej chmurki. Dzień niczym nie przypominał szarej angielskiej pogody. Takie czyste niebo przyprawiało Lauren o zawroty głowy. Zdecydowanie wolała zachmurzenia i opady deszczu, ale pogoda była jedną z nielicznych rzeczy na jakie nie miała wpływu.
Postanowiła, że4 nie zmarnuje tych trzech godzin na siedzenie w domu i uda się na zakupy. Wybór padł na sklep Vicitus. Niestety musiała jechać sama. Ale to nie robiło jej żadnej różnicy, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Zadzwoniła na portiernie i poprosiła o przygotowanie wozu, podobnie jak siostra chciała jechać sama. Poprosiła o Maserati GranCabrio.

***

Kiedy jechała swoim lamborgini jej problemu wydawały się nie istnieć. Czuła się wolna i samowystarczalna. Ale kiedy dojechała do pracowni okazało się, że prawdziwe kłopoty dopiero się zaczną. 
Zaraz za drzwiami przywitał ją głośny krzyk Jamsy'ego. Wiedziała, że projektant zazwyczaj krzyczał, kiedy coś szło nie po jego myśli, ale tym wrzaskiem przeszedł samego siebie. Miała tylko nadzieję, że to nie ona jest powodem gniewu Szefa
Szybko przeszła przez ogromny korytarz i zniknęła za drzwiami swojej garderoby. Usiadła na krześle i odetchnęła głęboko kilka razy. Musiała zajrzeć do Jamsy'ego, ale wolała poczekać. Słowa Harry'ego o sukcesie Lauren w filmie ciągle tkwiły w jej głowie jak przeszywający sztylet: ,, Wiesz, że ostatnio Lauren odniosła ogromny sukces z filmem ' Do piekła'? A co się dzieje z tobą? Tylko sesje zdjęciowe u tego dziwnego projektanta i jego pojebanego pomocnika. Jak mu tam na imię? Mark? Mike? A Markus! Co z tą wielką i sławną Sarą z przed niecałego roku? Tylko nie mów, że się starzejesz?" 
Wiedziała, że Lauren miała teraz więcej fanów. Liczyła, że kiedy brukowce napiszą o imprezie u Alicii wszystko ulegnie zmianie. 
Jednak teraz musiała działać. Musiała wymusić na projektancie kolejną sesję z niesamowitymi kreacjami. Mogły byc nawet wulgarne, teraz młodzi na to lecą. Tylko musi to być coś czego szybko nie zapomną. Byłaby to korzyść i dla niej i dla samego Jamsy'ego.
Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Zaraz zostały uchylone a w szparze pojawiła się głowa Markusa. 
- Czego chcesz? - warknęła Sara, wolałby być teraz sama. 
- Jamsy chce cię widzieć. Natychmiast! - dodał widząc, że dziewczyna się nie poruszyła.
- Idę przecież.
Wyszła  z garderoby za Markusem. Chłopak był wyższy od niej o całą głowę. Jak zwykle miał na sobie rurki, dzisiaj zielone. Sarę drażnił sposób chodzenia Markusa. Bardzo zginał kolana nie prostując ich potem. Dzisiaj wyjątkowo ją to denerwowało.
- Kiedy wejdziesz do jego gabinetu uważaj na latające kartki. Brain nieźle go wkurzyła. Rozlała kawę na jego nowy projekt. Był naprawdę wkurzony, krzyczał jak opętany...
- Wystarczy tego gadanie - Sara uciszyła go machnięciem ręki i nie zważając na ostrzeżenie weszła do gabinetu bez pukania.
Od razu zrozumiała, że był to błąd, bo oberwała sporą teczką z papierami.
- Wybacz Saro - przeprosił Jamsy.- Myślałem, że to Brain. Siadaj - wskazał krzesło stojące po drugiej stronie biurka. - Przygotowałem dla ciebie niespodziankę. W przyszłą niedzielę odbędzie się mój pokaz z kolekcją Mystery Creep. Jest  całkiem inna od poprzednich kolekcji. Projekty są w teczce, którą wcześniej oberwałaś w twą piękną buziuchnę. Przejrzyj je. A dzisiaj lecimy ze zdjęciami do magazynu Free-style. Dostałaś moją paczkę?
- Tak, całkiem niezłe.
- Niezłe? Żartujesz?! Te rzeczy są niesamowite! Wynocha ztąd!
I znowu zaczął szaleć po gabinecie. Sara nie starała się go uspokoić tylko cicho wycofała się z pokoju. Nie zwróciła nawet uwagi na Marcusa podsłuchującego pod drzwiami. Poszła do swojej garderoby ciągle zastanawiając się, czy ten dzień może byc gorszy?

__________

Wróciłam na wakacje do pisania.
Co sądzicie o rozdziale? Ciężko mi się pisało. Mało się dzieje, ale teraz już tak będzie. Pokazuje nowe oblicza bohaterów. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam?
Macie jakieś plany na wakacje? Ja nic nie robię, więc się mnie nie pozbędziecie :)
Czytasz  ]------------> Komentujesz





4 komentarze:

  1. Brakuje mi tu jakiegoś ruchu zaczyna się coś dziać i nagle koniec, czekam na kolejny aż dojdzie do spotkania może ono coś zadziwi ? Chcę jakąś mega akcje że mi szczena opadnie :)
    Weny słonko :)

    Em

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam zdanie anonima u góry. Troszkę mało akcji :c
    ale przynajmniej znamy odczucia bohaterów, co jest ważne. Mam nadzieje, że następny rozdział będzie o jakiejś aferze czy coś :)
    Pozdrawiam Cie kochanie (obok) xxx
    PS ładnie tańczysz ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. 2 siostry spinające jaja :D Też mam starszą siostrę ale z nią nie rywalizuję xd Naprawdę oryginalne opowiadanie :D Jestem ciekawa co wydarzy się dalej :) Sądzę, że Lauren jest bardziej ciekawą postacią ;p Weny ;*
    she-was-the-one.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety muszę się zgodzić z koleżankami wyżej i również się zgodzić, iż brakuje mi tu akcji. Może w następnych postach coś wykombinujesz? :) Co mi się bardzo podoba to to, iż przedstawiasz życie dwóch sióstr i pokazujesz jak bardzo się różnią; ja osobiście bardziej przepadam za Sarą :) Dialog pomiędzy nią a Jamsym był świetny! Więcej tego Pana proszę!
    I wgl jak Lauren powiedziała " L’Atelier de Joel Robuchon"? Ja bym chyba sobie język połamała ;p
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń